Jak pisaliśmy w ostatnich dniach, wobec projektu ustawy o jawności jest wiele kontrowersji. Branży farmaceutycznej i resortowi zdrowia nie podobają się zapisy o ujawnianiu wszystkich szczegółów negocjacji i dokumentacji związanej z procesem refundacyjnym. Zobacz: Lawina zastrzeżeń do ustawy o jawności. MZ boi się o refundację
Ale nie mniejszy problem mogą mieć szpitale i inne publiczne placówki medyczne.
Jak zwraca uwagę w uwagach do projektu Barbara Bulanowska, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, obowiązek składania oświadczeń majątkowych ma być na tyle szeroko rozciągnięty, że tylko w jej placówce może objąć 600-700 pracowników. Przymus ten może zaś spowodować nawet odejście części kadr.
Co ma dyrektor w garażu
Oświadczenia majątkowe, zgodnie z propozycjami zawartymi w projekcie, ma składać m.in. szef placówki. Jak zwraca uwagę Bulanowska, powinno być uregulowane, które dane i jak chronić w ramach składanych oświadczeń. Zwraca też uwagę, że obowiązek uwzględniania w oświadczeniu majątku ruchomego o wartości 10 tys. zł lub więcej może przysparzać kłopotu, ponieważ właściciele nie zawsze znają wartość np. wiszących w domu obrazów odziedziczonych po krewnych. To oznaczałoby konieczność poniesienia kosztów wyceny. A na dodatek ujawnianie takich oświadczeń to podpowiedź dla złodziei.
Zamówienia jak trędowaci
Oświadczenia mieliby też składać wszyscy pracownicy i współpracownicy zaangażowani w przetargi. To bardzo szeroka kategoria.
Obowiązek ten, jak ostrzega dyrektor Bulanowska, "może spowodować, iż kierownicy poszczególnych komórek jednostki sektora finansów publicznych mogą spotkać się z odmową ze strony pracowników współpracy z Sekcją Zamówień Publicznych realizacji tych zadań ze względu na konieczność złożenia oświadczenia bądź masowymi wypowiedzeniami wykwalifikowanych i doświadczonych pracowników".
W przypadku jej placówki oświadczenia dotyczyłoby to 600-700 osób, czyli 15 proc. personelu. Są to m.in. pracownicy komórek merytorycznych opracowujących SIWZ (istotne warunki zamówienia) oraz członkowie komisji przetargowych, których w tym krakowskim szpitalu powoływanych jest ponad 300 rocznie, a w związku z budową nowej siedziby będzie jeszcze więcej.
Jeśli część pracowników odmówi udziały w przetargach, części nie uda się zrealizować.
Gdyby jednak nawet te 600-700 osób zgodziło się składać oświadczenia, szpital musiałby zatrudnić dodatkową osobę do opracowania i analizy danych. Szpital miałby bowiem publikować oświadczenia w BIP i analizować ich treść oraz informować skarbówkę, gdy ktoś opóźni się ze złożeniem dokumentu.
Ujawnianie kontrahentów
Szpital musiałby też ujawniać umowy z kontrahentami. Samych umów, nie licząc aneksów jest rocznie ok. 2 tys. Na ujawnienie dano tylko 14 dni, pod groźbą kary do 3 lat pozbawienia wolności. Bulanowska zwraca uwagę, że dwa tygodnie mogą się okazać terminem trudnym do realizacji, a na dodatek wymagać zatrudnienia nowej osoby.
Ponadto odnosi się, podobnie jak szereg firm i instytucji z różnych branży, do ryzykownych zapisów dotyczących ochrony sygnalistów.
Aleksandra Kurowska
Polecamy także:
Ustawa o jawności rewolucyjna dla zdrowia - zarobki szefów NFZ, spzoz, lobbing