To efekt nowych przepisów, zgodnie z którymi placówki otrzymują dodatkowe środki za przyjmowanie pacjentów pierwszorazowych. Pierwsze konsultacje w poradniach udzielających porad z zakresów alergologii, endokrynologii, kardiologii i neurologii objęte są współczynnikiem korygującym w wysokości 1,4, co oznacza, że NFZ płaci za nie 40 proc. więcej niż za pozostałe świadczenia. Poza tym w tych dziedzinach medycyny, gdzie czas oczekiwania jest najdłuższy, premiowane jest skrócenie kolejek (po spełnieniu określonych warunków współczynnik wynosi tu 1,2)
Dodatkowo NFZ płaci za nadwykonania (czyli świadczenia udzielone na kwotę wyższą niż przewidziana w kontrakcie) z pierwszego półrocza, a na trwający okres rozliczeniowy przeznaczył więcej środków dla ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS).
Widać, że zachęta finansowa zadziałała. W kilku województwach liczba oczekujących od początku roku spadła, a średni czas oczekiwania na kontakt ze specjalistą skrócił się. Jednak nowe rozwiązania poskutkowały tym, że pacjenci pierwszorazowi – za których poradnie dostają więcej pieniędzy – wypychają z kolejki tych czekających na kolejną wizytę. Jak to realnie wygląda, do końca nie wiadomo, bo NFZ zbiera dane dotyczące czasu oczekiwania na pierwsze wizyty.
Jak wynika z informacji DGP, taki właśnie ma być model docelowy: specjaliści mają głównie stawiać diagnozy i ustawiać leczenie, a dalszą opiekę mieliby przejąć lekarze rodzinni. Dlatego resort zdrowia rozważa kolejną zmianę – już nie zachęty finansowej za przyjmowanie nowych chorych, tylko zmniejszenia finansowania za pacjentów, którzy przychodzą kolejny raz.