Rozmawiamy z Anną Gierszon z KZZ Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych, która jeszcze w poniedziałek, pełna zapału w głosie, uzasadniała wybór miejsca do protestu (Samodzielnego Publicznego Dziecięcego Szpitala Kliniczny w Warszawie), przychylnością dyrekcji do prowadzonej przez nich akcji. -Nie jest miło - mówi wspominając o piśmie, które "sugeruje nam, abyśmy sobie poszli".
Choć nie zaszło do bezpośrednich starć ,to życie protestujących jest utrudniane przez ciągłe kontrole epidemiologiczne, prośby o przemieszczenie protestu czy zwolnienie terenu pod inne działania szpitala. - Nie ma prądu w gniazdkach, w miejscu gdzie protest był jeszcze wczoraj - relacjonuje Anna Gierszon.
Protestujący muszą zmagać się też z przyziemnymi potrzebami, tak jak głód. Pierwsza pokusa przezwyciężona. Protestujący przenieśli śpiwory piętro wyżej, ponieważ jak tłumaczą - w miejscu ich protestu pojawił się katering.
Poparcie z całej Polski
Ostatnie spotkanie z wiceminister Józefą Szczurek-Żelazko - jak twierdzą przedstawiciele protestujących zawodów - nic nie wniosło do sprawy, a wręcz przeciwnie. W trakcie spotkania ochrona szpitala zdjęła baner wiszący nad protestującymi. Choć obdarci z baneru, nie poddają się. Motywowani głosami z całej Polski wciąż... szukają pieniędzy.
-Ministerstwo twierdzi, że pieniądze dało, a my mamy znaleźć. Pieniędzy szukamy. Dyrektorzy nawet jeśli pieniądze dostali to przekierowali je na inne cele. Część szpitali dostało śmiesznie małe kwoty, że nie mamy tam nawet o czym rozmawiać - mówi A. Gierszon.
Na prośbę ministra Szumowskiego, pracownicy laboratoriów i fizjoterapeuci wciąż zasypują swoich dyrektorów prośbami o informacje ws. wzrostu wynagrodzeń dla ich grup zawodowych. Termin na odpowiedź jest wyznaczona do 27 maja, tak by zdążyć do następnego spotkania z ministrem zdrowia. Jednak nie wszystkim dyrektorom zależy, lub nie wszyscy mają czas by pochylić się nad niskimi wynagrodzeniami ich pracowników - mówi przedstawicielka KZZ Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych.
Kolejne spotkanie z ministrem zdrowia 29 maja. Protestujący twierdzą, że jest to gra na czas. Może resort liczy, że po tygodniu protestu, wygłodniali pracownicy medyczni rzucą się na "przedwyborcze ochłapy"?
Mimo to fizjoterapeuci i pracownicy medyczni nie opuszczają głów i deklarują dalszą walkę. Mają poparcie z całej Polski. Kolejne osoby zgłaszają chęć dołączenia do akcji. -Ludzie są coraz bardziej zdenerwowani. Nie liczę na szybkie zakończenie protestu - mówi A. Gierszon dodając, że z myślą o pacjentach związki starają się uniknąć decentralizacji protestu.
JK
Zobacz również: