Obecnie chodzi o
projekt rozporządzenia ministra zdrowia, który trafił do konsultacji 10 listopada.
W opublikowanej opinii Rada przywołuje przytaczane już wcześniej argumenty.
Problemem nie autoryzacja, ale nadmiar czynności administracyjnych
Według Rady, zdalna autoryzacja nie zwiększy wydajności laboratoriów medycznych, a to jest argument MZ w tej kwestii.
„Bezpośredni wpływ na szybkość wydawania wyników, mają wykorzystywane w laboratoriach metody badawcze oraz bieżący dostęp do sprzętu i odczynników. Dotychczas do Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych nie docierały żadne sygnały z laboratoriów w sprawie zbyt dużej liczby wykonywanych badań, powodujących problemy w ich bieżącej autoryzacji przez diagnostę laboratoryjnego w miejscu ich wykonywania. Badania nie czekały na autoryzację. Obecnie opóźnienia w wydawaniu wyników są powodowane m.in. nadmiarem czynności administracyjnych związanych z raportowaniem i sprawozdawczością” - podkreślają diagności.
Ponadto diagności krytycznie odnoszą się do propozycji MZ dotyczącej obecności jednego diagnosty laboratoryjnego w trakcie autoryzowania badań. „Propozycja wprowadzenia do rozporządzenia Ministra Zdrowia przepisów zakładających obligatoryjną obecność przynajmniej jednego diagnosty laboratoryjnego w laboratorium jest rozwiązaniem kuriozalnym, bowiem może prowadzić do sytuacji, w której laboratorium wykonujące np. 1000 badań na dobę, będzie zgodnie z prawem nadzorowane tylko przez jednego diagnostę laboratoryjnego” - wskazują samorząd zawodowy.
Co z odpowiedzialnością prawną?
KRDL zwraca też uwagę na kwestię odpowiedzialności prawnej diagnostów. Według diagnostów, „minister zdrowia proponując zdalną autoryzację wyników badań świadomie naraża diagnostów laboratoryjnych na konsekwencje prawne związane z wykonywaniem tej czynności, która jest nielegalna w świetle ustawy o diagnostyce laboratoryjnej”.
Źródło: KIDL