– Pewne kompetencje i czynności nie muszą być zastrzeżone dla jednej grupy zawodowej. Często w toku kształcenia zarówno przeddyplomowego, jak i podyplomowego w zakresie wybranych zawodów, przygotowywani są do realizacji świadczeń w różnym zakresie. Te kompetencje przez lata nie były jednak wykorzystywane – przekonywała podczas panelu w trakcie XXIX Forum Ekonomicznego w Krynicy, wiceministerzdrowia Józefa Szczurek-Żelazko.
– Należy inaczej spojrzeć na zawody medyczne w kierunku maksymalnego wykorzystania potencjału pracowników zawodów medycznych – podkreślała wiceminister sugerując potrzebę utworzenia odpowiednich ram prawnych w tym celu.
Przykładem może być porada pielęgniarska, czy współpraca z fizjoterapeutami.
Czy lekarze potrzebują asystentów?
Józefa Szczurek-Żelazko zasugerowała też, że w celu maksymalizacji wykorzystania potencjału pracowniczego warte rozważenia jest wprowadzenia nowych zawodów okołomedycznych jak asystent lekarza.
– Nie uważam, aby stworzenie dodatkowego zawodu medycznego, który będzie zajmował się jedynie wypełnianiem papierów, było dobrym rozwiązaniem – odpowiedział dr Jerzy Friediger z Naczelnej Rady Lekarskiej. – Potrzebna jest analiza, czy poziom biurokracji w obecnej formie jest konieczny – dodał.
Jego zdaniem, dużo lepszym rozwiązaniem byłaby odpowiednia ścieżka awansu i rozwoju dla już istniejących zawodów medycznych.
Efektywne zarządzenie kompetencjami to oszczędność
Problem kadr zauważalny jest we wszystkich zawodach medycznych, a razem reprezentujemy ponad pół miliona osób ze służby zdrowia – mówił Maciej Krawczyk, prezes Krajowej Rady Fizjoterapeutów. Wskazał, że w fizjoterapii największy problem obecnie związany jest z administracją. – Państwo dba o Polaka podatnika, przedsiębiorcę, ale pacjent zostaje zapomniany i stawia się przed nim wiele barier –mówił.
– Proponujemy proste rozwiązania, które można zmienić za pomocą rozporządzeń ministra zdrowia. Rozwiązania, które według naszych szacunków, mogą przynieść nawet 100 mln zł oszczędności – dodał.
Chodzi o wyprowadzenie pacjenta z błędnego koła upominania się o skierowania.
Obecnie lekarz może tylko jednorazowo skierować pacjenta, który cierpi z powodu choroby rzadkiej, chronicznej (z rozpoznaniem, które się przez całe życie u niego nie zmieni) do fizjoterapeuty na jeden cykl. Oznacza, że za każdym razem, musi on (pacjent) skierować się do lekarza rodzinnego albo innego specjalisty, czekać na wizytę i powtórnie prosić o wystawienie skierowania na rehabilitację – mówił prezes Krajowej Rady Fizjoterapeutów.
W jego ocenie jest to proces, którego można uniknąć, szczególnie w sytuacji, gdy lekarz prowadzący, od 1 stycznia, otrzymuje pełen raport od fizjoterapeuty, na podstawie którego mierzy skuteczność fizjoterapii.
– To groteskowa sytuacja, kiedy pacjent za każdym razem prosi się o skierowanie, kiedy do ambulatorium fizjoterapeutycznego „czeka” obecnie 1,2 mln ludzi – ocenił. Zaproponował, aby w przypadku osób z chorobą chroniczną, z rozpoznaną niepełnosprawnością wprowadzić stałe skierowanie z rocznym lub miesięcznym limitem na liczbę godzin rehabilitacji. W jego ocenie może przynieść to nominalnie nawet 100 mln zł oszczędności.
Młodzi nie są przyzwyczajeni do standardów pracy w sektorze publicznym
Polska pod względem liczby fizjoterapeutów względem Europy wypada średnio. Ponadto większość młodych fizjoterapeutów nie chce pracować w sektorze publicznym, a przede wszystkim nie chcą pracować w szpitalach. Jakie są powody rosnącej liczby wakatów w placówkach publicznych? – mówi Maciej Krawczyk, Prezes Krajowej Rady Fizjoterapeutów.
Jak wygląda praca w szpitalu?
– To ciężka i odpowiedzialna praca. Często fizjoterapeuta musi pracować z osobami w stanie zagrożenia życia, dziećmi czy osobami przed i po poważnych operacjach – opisuje Maciej Krawczyk.
– Przy tym wszystkim fizjoterapeuta pozostaje bez ścieżki rozwoju zawodowego. Po ukończeniu specjalizacji nie może spodziewać się on większych zarobków aż do emerytury – mówi prezes KRF.
W jego ocenie, to główne powody, dlaczego średnia wieku pracujących w szpitalach fizjoterapeutów jest znacznie wyższa niż w pozostałych segmentach rynku. – Osoby po 50-tce już zostają w szpitalach, często z przyzwyczajenia. Młodzi, z ogromną wiedzą wybierają rynek perspektywiczny, prywatny – dodał.
- 30 lat pracuje w szpitalu z pielęgniarkami, neurologopedami, psychologami, lekarzami, terapeutami zajęciowymi. Nasza praca się przenika – mówił. – Myślę, że samorządy medyczne zostaną zauważone i to nie jako lobbyści zawodowi, a organizacje realizujące interes publiczny i wspierające pacjentów. Nie jesteśmy organizacjami lobbującymi, występujemy w ochronie interesu publicznego, interesu pacjenta. Chcemy lepiej dla Polaków, tak aby leczenie było szybsze i efektywniejsze – podkreślał.
Odciążyć szpitale, dzięki pielęgniarkom
Odpowiedzią na starzejące się społeczeństwo i próbę skrócenia pobytu pacjenta w szpitalu ma być wprowadzana obecnie w życie porada pielęgniarska.
- Mamy 235 tys. pracujących pielęgniarek i 28 tys. położnych. Ponad połowa z nich to specjalistki i specjaliści w poszczególnych dziedzinach pielęgniarstwa i położnictwa, których kompetencje nie były w pełni wykorzystywane – mówiła Zofia Małas, Prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. – Nie trzeba odbyć 4700 godzin kształcenia, aby zapewnić podstawową opiekę pielęgnacyjno-sanitarną – dodała. Takie czynności mogliby wykonywać opiekunowie, którzy odciążyliby prace pielęgniarek o blisko 30 proc.
Zaoszczędzony czas pielęgniarki i położne mogłyby poświęcić np. na ordynację leków, do czego przygotowuje się już na I i II stopniu nauczania na kierunku pielęgniarskim. – O ile wygodniejsze byłoby gdyby pacjent (np. z chorobą chroniczną – przyp. red.), któremu kończą się leki, mógł udać się do pielęgniarki POZ lub położnej w celu przedłużenia kontynuacji leczenia? – pytała.
– Jest szerokie pole do współpracy z innymi zawodami medycznymi. Doszły nowe kompetencje i należy od nowa dokonać podziału kompetencji – stwierdziła, podkreślając jak dużą pracę włożyła izba do przekonania pielęgniarek do pełnienia nowych funkcji w systemie.
Dlaczego wprowadzenie opieki farmaceutycznej jest kluczowe?
Problemem jest też niedobór farmaceutów. W Polsce średnio przypada 1,78 osoby o takim wykształceniu na aptekę. Średnia europejska to około 3 farmaceutów na placówkę. Jeszcze gorzej jest w polskich aptekach szpitalnych, gdzie na 100 łóżek przypada 0,6 farmaceuty. Dla porównania, w Wielkiej Brytanii średnio na 100 łóżek przypada 2 farmaceutów.
– Zauważamy marginalizację naszego zawodu w systemie. Młody człowiek kończący farmację, ma nadzieję, że jego wiedza i kompetencje będą wykorzystane i docenione, tak samo jak ma to miejsce w innych krajach Europy – mówiła Elżbieta Piotrowska-Rutkowska, Prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
– Jako grupa zawodowa apelujemy o uchwalenie ustawy o zawodzie farmaceuty i wdrożenie do system opieki farmaceutycznej oraz dodatkowych usług dla pacjentów – mówiła Elżbieta Piotrowska-Rutkowska. – Apteka nie może być postrzegana jako placówka zdrowia przeznaczona tylko do wydawania leków. Apteka musi być placówką skupiającą wiele usług propacjenckich, przy jednoczesnej współpracy z innymi zawodami medycznymi – dodała.
W praktyce opieka farmaceutyczna ma „rozprężyć system zdrowia”, wskazać lekarzowi uchybienia w farmakoterapii, ale to lekarz ma podjąć decyzję czy ją zmienić.
W Kanadzie po wdrożeniu usługi przeglądu lekowego, zauważono poprawę przestrzegania zaleceń lekarza i poprawę stanu zdrowia pacjenta. Wdrożenie opieki farmaceutycznej w Wielkiej Brytanii przyniosło oszczędności rzędu 600 mln funtów. –Należy wykorzystać potencjał zawodowy farmaceutów w celu rozprężenia systemu i poprawy dobrostanu pacjenta – przekonywała Prezes NIA.
Halo? Tu diagnosta!
– Grupa diagnostów jest najmniej pokazywaną grupą w ochronie zdrowia, jednocześnie 60 proc. decyzji lekarskich podejmuje się na podstawie badań laboratoryjnych wykonanych przez diagnostów – mówiła Alina Niewiadomska, Prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych. W trakcie badania, najcenniejsza rzecz jaką mamy, materiał genetyczny trafia do laboratorium. Wszystko odbywa się bardzo często bez kontaktu pacjent-diagnosta .
Diagności laboratoryjni to 16,5 tys. osób kształconych na kierunku analityka medyczna, z kilkunastoma specjalizacjami do wyboru. To zawód medyczny zaufania publicznego, z pełnymi kompetencjami – przekonywała Prezes KRDL. – Ponad 2700 z nich pracuje w laboratoriach szpitalnych i pozostaje w ciągłym kontakcie z lekarzami – dodaje.
Programy specjalizacyjne wskazują na więcej kompetencji niż wykorzystanych zostaje na co dzień. – Najczęściej zabezpieczamy procedury badawcze, czyli wszystko to co dzieje się około procedury wykonania badania. Niewykorzystana zostaje sfera interpretacyjnej – mówi.
Największą bolączką diagnostów to dedykowany pacjent w szpitalu jako „patologia”. Kiedy diagnosta otrzyma krytyczny wynik badania, musi o tym bezwzględnie poinformować lekarza kierującego. – W czasie niedoboru kadr, na telefonach diagnosta traci dużo czasu – przekonuje Alina Niewiadomska.
Diagności współpracujący z lekarzami wypracowali własne, nieformalne rozwiązanie optymalizujące ten proces. – Obecnie dzwoni się i sugeruje jakie działania należy podjąć. Proponujemy, abyśmy z laboratoryjnego poziomu informatycznego, mogli zlecać kolejne badania sami – mówiła. – Czy to jest konieczne, aby oderwać lekarza od pracy, aby mógł zlecić badanie w systemie, które często sami zalecamy? – pytała. Jak przekonywała w części szpitalach taki system już funkcjonuje. Nie ma na to jednak odpowiedniego rozporządzenia.
Przekonywała, że warte rozważenia byłyby programy profilaktyczne w oparciu o badania laboratoryjne. – Możemy wychwycić część dzieci z genetycznie uwarunkowanymi schorzeniami zaburzeń metabolicznych – mówiła. – O ile wśród dorosłych takie istnieją, to nie widać programów profilaktycznych dla dzieci – dodała prezes KRDL.
Zwiększyć kompetencje pamiętając o odpowiedzialności za ponoszone decyzje
Eksperci podczas debaty podkreślali za każdym razem, że najważniejsza jest świadomość o ponoszonej odpowiedzialności przy rosnących kompetencjach zawodowych.
– Powszechnie panuje pogląd, że nie chcemy dzielić się kompetencjami zawodowymi Mamy swoje kompetencje i na miarę możliwości je realizujemy. Chcemy, aby wszyscy którzy podejmują się leczenia, zdawali sobie sprawę, że nie ma podejmowania decyzji bez odpowiedzialności. Chcemy, aby to było dojść jasno napisane i sformułowane – podkreślał Jerzy Friediger z Naczelnej Rady Lekarskiej.